Lectio Divina

21 marca 2023 Wtorek IV Tygodnia Wielkiego Postu

J 5, 1–3a.5–16

I. O czym mówi Bóg?

Jezus z Kany Galilejskiej udaje się ponownie do Jerozolimy. Jako Syn Boży, który ma przynieść zbawienie, idzie do tych, co są najbardziej zapomniani. W Jerozolimie tacy ludzie zbierali się przy sadzawce Betesda. Jezus wchodzi między niewidomych, chromych i sparaliżowanych. Rozmawia z jednym z nich i uzdrawia go. Szybko jednak pojawia się problem: było to w zakazanym dniu, „dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że czynił takie rzeczy w szabat”.
 

II. Co Bóg mówi do mnie?

Podczas świąt żydowskich w Jerozolimie gromadziły się ogromne tłumy. Wśród pielgrzymów nie brakowało chorych, biednych i opuszczonych. Jezus nigdy nie unikał spotkania z takimi ludźmi – wręcz przeciwnie, poszukiwał ich i zawsze stawał w ich obronie. Zrobię krótki rachunek sumienia z mojego podejścia do ludzi biednych i odrzuconych przez społeczeństwo. Jak ich traktuję, jak zachowuję się w ich obecności, jakie uczucia mi towarzyszą, gdy ich spotkam na ulicy?

Pytanie: „Czy chcesz być zdrowy?”, wydaje się zupełnie niepotrzebne. Jednak Jezus chce się upewnić. Doświadczenie pokazuje, że zdrowie ciała wcale nie zapewnia prawidłowego życia duchowego. Przecież najcięższe grzechy popełnia się w pełnym zdrowiu, a nie w chorobie. Choroba, nie umniejszając jej dolegliwości i ograniczeń, często chroni przed czynieniem zła.

„Nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki”. Wielu starszych, chorych, opuszczonych cierpi nie tyle z powodu swoich dolegliwości, ile braku ludzi, którzy by po prostu przy nich byli. Często nie potrzebują pomocy, ale bliskości kogoś, z kim mogliby porozmawiać, opowiedzieć o swoim życiu, jego radościach i smutkach. Jezus uzdrawia człowieka sparaliżowanego od trzydziestu ośmiu lat i kieruje do niego bardzo wymagające słowa: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej”.

Jezus wiąże uzdrowienie z choroby z uzdrowieniem wewnętrznym, zerwaniem z grzechem. Zachęca już zdrowego, by żył z większą uwagą na grzech, ponieważ on zawsze prowadzi do duchowego paraliżu. Jezus wyraźnie sugeruje, że istnieje coś gorszego niż trzydzieści osiem lat życia w paraliżu. To trwa- nie w grzechu ze wszystkimi jego konsekwencjami.

 

 III. Do czego wzywa mnie Bóg?

Pomodlę się o jak najdłuższe trwanie w stanie łaski uświęcającej.

 

Piotr Koźlak CSsR

J 5, 1–3a.5–16

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się Sadzawka Owcza, nazwa- na po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?”. Odpowiedział Mu chory: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną”. Rzekł do niego Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”. On im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź”. Pytali go więc: „Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?”. Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu. Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.

Wśród ludzi, a jednak samotny…

Zdaje się, że wokół nas coraz więcej ludzi samotnych: mieszkają w jednym budynku, a nie znają się; tworzą jedną rodzinę, a żyją koło siebie jak obcy; przychodzą razem na nabożeństwa, a nie mają odwagi odezwać się do siebie; są w jednej religijnej wspólnocie i nic o sobie nie wiedzą; pracują w firmie, która zatrudnia kilkuset pracowników, a nie mają z kim porozmawiać.

Niedawno słyszałem, że jest to znak dzisiejszych czasów. I tak, i nie… Kilkadziesiąt lat temu w mojej rodzinnej wiosce ludzie rzeczywiście bardziej interesowali się sobą nawzajem. Byli bliżsi sobie. Spotykali się częściej, więcej rozmawiali, przystając w mniejszych lub większych grupkach przy domach. Jeden o drugim więcej wiedział. Ale czy to znaczy, że wcale nie było takich, którzy czuliby się samotni, nieszczęśliwi?

Przy Sadzawce Owczej w Jerozolimie leżało mnóstwo ludzi, a chory od trzydziestu ośmiu lat mówi Jezusowi: Nie mam człowieka! Wśród tylu ludzi, a tak bardzo samotny!

Panie Jezu, Ty wypatrzyłeś samotnego w tłumie. Dziękuję Ci za Twoje widzenie głębiej i dalej. Naucz mnie też tak widzieć. Otwieraj moje oczy, abym zauważał wokół siebie potrzebujących, aby ludzie wokół mnie nie byli samotni. Otwieraj też ich serca, aby byli gotowi przyjąć dobroć i miłość innych…

 

 

ks. Eugeniusz Ploch

UDOSTĘPNIJ

POLECAMY

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *