Piotr Koźlak
20 marca 2023 Poniedziałek IV Tygodnia Wielkiego Postu
J 4, 43–54
I. O czym mówi Bóg?
II. Co Bóg mówi do mnie?
Do Jezusa przechodzi urzędnik królewski, by uzdrowił jego syna. „Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko”. Urzędnik jawi się w tym momencie jako troskliwy ojciec. Nie zwraca uwagi na swój status, przede wszystkim zależy mu na dobru dziecka. Poprzez przykład urzędnika Jezus zwraca się do mnie z podstawowym pytaniem: do kogo idę, gdy dzieje się w moim życiu coś trudnego? W sytuacji kryzysu, niezrozumiałego cierpienia, odrzucenia, niesprawiedliwej krytyki czy w końcu choroby – do kogo zwracam się o pomoc? I czy takich momentach nie tylko potrafię zachować zimną krew i zdrowy dystans, ale czy nie tracę wiary, że Bóg czuwa nad wszystkim, co się dzieje w moim życiu? Warto także pomyśleć, czy mam osoby, na które mogę liczyć w trudnych doświadczeniach życiowych. Jeśli nie, to dlaczego?
Tym razem Jezus nie udaje się osobiście, by uzdrowić chorego, a nawet umierającego. Czyni cud „na odległość”. Zapewnia urzędnika: „Idź, syn twój żyje”. Znowu bardzo ważna jest postawa ojca dziecka. „Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział”, czyli całkowicie Mu zaufał. Prawdziwym cudem dla każdego z nas jest słowo Jezusa. Jeśli wierzy się w nie i jest mu się posłusznym, wówczas doświadcza się cudu, o który się prosi. Wierzyć w słowo Jezusa oznacza otworzyć drzwi, które prowadzą do nowej rzeczywistości. „Ten człowiek uwierzył słowu, które wypowiedział Jezus, i wyruszył w drogę. Uwierzył, że Jezus ma moc dokonania przemiany, uzdrowienia dziecka. Wiara polega na zrobieniu miejsca dla miłości Boga, zrobieniu miejsca dla Jego mocy” (papież Franciszek). Pomyślę, czy jest we mnie taka wiara i ufność? Czy pamiętam takie chwile w swoim życiu, że spełniło się słowo Jezusa?
III. Do czego wzywa mnie Bóg?
Z kim rozmawiam, gdy jestem bezradny? Pomodlę się o zdrowie w mojej rodzinie.
Piotr Koźlak CSsR
J 4, 43–54
Jezus wyszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto. Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”. Powiedział do Niego urzędnik królewski: „Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko”. Rzekł do niego Jezus: „Idź, syn twój żyje”. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: „Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka”. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: „Syn twój żyje”. I uwierzył on sam i cała jego rodzina. Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.
Gdy trwoga, to do Boga!
Z zepsutym zegarkiem idzie się do zegarmistrza. Kiedy szwankuje auto, jedziemy do mechanika samochodowego. Do lekarza idziemy, kiedy pojawia się choroba… I tak dalej, i tym podobne. Nikt się tym zależnościom nie dziwi. Mam jakiś problem, więc próbuję go rozwiązać…
W Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Czy ten urzędnik miał aż tak wielką wiarę, że przyszedł właśnie do Jezusa? Czy uznawał Go za Pana i Zbawiciela? A może doświadczenie bezradności i trwoga przyprowadziły go do Niego? Może wydał już majątek na lekarzy i nie miał więcej środków na leczenie syna? A może wszyscy specjaliści powiedzieli: Tutaj już nic się nie da zrobić…?
Zdaje się, że nie był aż tak wierzący. Jezus powiedział do niego: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie. Urzędnik zaś odrzekł: Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko. A potem – kiedy usłyszał z ust Jezusa: Idź, syn twój żyje – uwierzył. Wyobrażam sobie radość tego człowieka. Myślę, że cały królewski dwór szybko się o tym wydarzeniu dowiedział.
Panie Jezu, wierzę, że Ty jesteś Synem Bożym i dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Są jednak chwile, kiedy dopada mnie zwątpienie i… trudno jest z wiarą wypowiedzieć miłość do Ciebie. Dziękuję Ci, że w chwilach bezradności i trwogi nie odrzucasz mnie. Tobie wystarczy, że przyjdę i zawołam. Dziękuję, że rozumiesz i akceptujesz nasze zachowania według starego powiedzenia: Gdy trwoga, to do Boga!
ks. Eugeniusz Ploch