Jezus powiedział do przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”. Łk 14, 12–14
Szkoła bezinteresowności
To było niedzielne popołudnie. Dobiegał końca nasz akademicki wyjazd w Beskidy. Dwa piękne dni: wspólne rozmowy, modlitwy, zabawy, podziwianie piękna przyrody, zmęczenie, narzekanie, pocieszanie… Jak to w górach! Wracając, odbiliśmy od głównej trasy, podwożąc do domu jedną z dziewczyn. Planowaliśmy, że wstąpimy do jej rodziców na herbatę czy kawę. I tak się stało. Z tym, że nie była to tylko herbata i kawa, ale prawdziwe przyjęcie! Stół zastawiony dla ponad 20 osób: kilka rodzajów ciasta, pyszna galaretka, napoje do wyboru i… piękna atmosfera całego spotkania. Wchodząc do pokoju, myślałem: „Czemu ci rodzice Mirellito zrobili?”. Nie byliśmy przecież dla nich przyjaciółmi, a oni dali nam całe serce. A potem się okazało, że czeka na nas jeszcze kolacja!
To była prawdziwa lekcja bezinteresowności! Przecież w żaden sposób nie zasłużyliśmy na taką gościnę i w żaden sposób nie mogliśmy się odwdzięczyć! To trochę tak, jak w dzisiejszej Ewangelii: doświadczyliśmy gościny, której nie jesteśmy w stanie „oddać”, o której mówi Jezus: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę.
Panie Jezu, dziękuję za wszystkich dobrych ludzi, których stawiasz na mojej drodze. Dziękuję Ci za rodziców Mirelli, za jej radosną babcię, za brata i za to, że mogliśmy doświadczyć ich gościnności! Naucz mnie, Panie, być dobrym dla każdego – bezinteresownie…
ks. Eugeniusz Ploch