2 listopada Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych
Znany pisarz Mark Twain mawiał: „Starajmy się tak żyć, żeby w chwili naszej śmierci nawet grabarzowi było przykro”. Nasi bliscy zmarli, których dziś wspominamy i za których się modlimy, tak właśnie żyli, skoro ze smutkiem myślimy o ich śmierci. Jednak każdy, kto wierzy w ciała zmartwychwstanie, nie może zatrzymać się na granicy smutku. W Valladolid w Hiszpanii jest pomnik Krzysztofa Kolumba, który zmarł tam w 1506 roku. Na pomniku możemy zobaczyć figurę lwa niszczącego jedną łacińską literę z napisu, który przez stulecia był mottem Hiszpanii. Przed Kolumbem Hiszpanie myśleli, że już osiągnęli koniec świata. Wieloznaczne „Ne Plus Ultra” oznacza kres i szczyt, poza który nie można już sięgać. Lew na pomniku symbolicznie niszczy słowo „Ne”. Nowy sens: „Plus Ultra”, ma znaczyć, że Krzysztof Kolumb udowodnił istnienie czegoś poza tą granicą. Marzył o odkryciu nowej drogi do Indii. Tam nie dotarł, ale odkrył Amerykę. Odtąd jej rdzennych mieszkańców nazywamy Indianami. Najciekawsze jest przypuszczenie, że nigdy nie zdał sobie sprawy ze znaczenia swego odkrycia. Podobnie jest z naszą nadzieją życia wiecznego. Mamy świadczyć o tym, że jest coś „Plus Ultra” poza śmiercią, ale poznamy to dopiero, gdy umrzemy. Tę nadzieję daje nam Chrystus, który otworzył bramy życia wiecznego poza śmiercią.
Król królów to amerykański dramat biograficzny będący przykładem wzruszającego kina niemego. Film skupia się na ostatnich tygodniach życia Jezusa Chrystusa. Pokazuje Jego śmierć i zmartwychwstanie. Obejrzało go ponad miliard ludzi, którzy byli pod jego wrażeniem. Jednak największą pochwałę otrzymał reżyser podobno od kobiety, której zostało tylko kilka dni życia. Pielęgniarka zawiozła ją na wózku do świetlicy szpitalnej, by mogła obejrzeć film. Po seansie napisała do reżysera: „Dziękuję panu za Króla królów. Film zmienił moją nadchodzącą śmierć z przerażenia w chwalebne oczekiwanie”. Kobieta doznała uczuć, jakie miał dobry łotr, gdy usłyszał obietnicę Chrystusa: „Dziś będziesz ze mną w raju”. Oboje cierpieli, oczekiwali śmierci i otrzymali nadzieję od umierającego Króla królów. Jako wierzący chrześcijanie my także winniśmy zawsze być gotowi do zdania sprawy z nadziei, która jest w nas. Czynimy to przede wszystkim świadectwem życia stale gotowego na spotkanie z Panem.
Gdy w 1968 roku mnich i autor popularnych książek duchowych Thomas Merton niespodziewanie umarł w Bangkoku na konferencji, porażony prądem w łazience, nikt z jego znajomych nie miał wątpliwości, że był przygotowany na śmierć. W jednej z najbardziej popularnych swoich książek, Nikt nie jest samotną wyspą, uczył, że całe nasze życie winno być rozważaniem naszej ostatniej i najważniejszej decyzji, czyli wyboru pomiędzy życiem a śmiercią. Wszyscy musimy umrzeć. Ale postawa, jaką zajmujemy wobec śmierci, czyni z naszego zgonu ostateczny wybór śmierci lub życia. Jeżeli na tym świecie wybieraliśmy życie, przejdziemy ze śmierci do życia. Życie należy do świata ducha, a świat duchowy jest milczący. Jeśli duch podtrzymujący płomień fizycznego życia w naszych ciałach starał się o podsycanie się oliwą, znajdującą się jedynie w milczeniu Boga, to kiedy ciało umiera, sam duch żywi się nią nadal, paląc się własnym płomieniem. Ale jeżeli duch sycił się przez cały czas oliwą namiętności lub egoizmu i pychy, to gdy przychodzi śmierć, płomień ducha gaśnie razem ze światłem ciała, bo w lampie nie ma już oliwy. „Musimy nauczyć się w ciągu tego życia czyścić nasze lampy i napełniać je w milczeniu miłością”.
Śmierć bliskich osób zapowiada nasz koniec i napełnia nas cierpieniem. Bł. ks. Jerzy Popiełuszko w kazaniu 4 lutego 1979 roku mówił: „Anatol France stwierdza, że życie wszystkich ludzi można by streścić w trzech słowach: narodzenie, cierpienie, śmierć. Czas miedzy narodzeniem a śmiercią zdaje się być wypełniony cierpieniem”. Zmartwychwstały Chrystus nadaje sens naszemu cierpieniu. Dramat Salon (The Living Room) to pierwsza sztuka Grahama Greene’a z 1953 roku. Całość dzieje się w salonie, gdyż mieszkające w domu starsze kobiety mają wielki lęk przed śmiercią. Dlatego każda sypialnia zostaje zamknięta i wyłączona z użytku po śmierci mieszkającego tam członka rodziny. Wiara w zmartwychwstanie i życie wieczne to jak otwarcie drzwi naszego serca tam, gdzie jest zamknięte lękiem przed przemijalnością. Charles Péguy mawiał: „Wiara jest katedrą, miłość szpitalem, ale obie bez nadziei byłyby tylko cmentarzem”.
ks. Wojciech Zyzak