Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”. Łk 12, 49–53
Chrystus powodem rozłamu?!
Zdarzają się w życiu sprawy, które bardzo trudno ze sobą pogodzić: miłość męża do żony i chorobliwa zazdrość o nią; miłość ojca do syna i bezlitosne wymagania względem niego; słowa czy deklaracje wypowiadane przez jednego człowieka, które w ogóle nie przystają do siebie. Nie ukrywam, że irytują mnie sytuacje, w których ktoś, zabierając głos na jakiś temat, zaprzecza sam sobie. Nie wiem, co myśleć o kimś takim. Nie wiem, czy mogę ufać takiej osobie.
Są takie miejsca na kartach Ewangelii, w których Jezus zdaje się zaprzeczać sam sobie. Zapowiadając przyjście Ducha Świętego, mówi: To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli (J 16, 33); przychodząc do uczniów jako Zmartwychwstały, mówi: Pokój wam! (J 20, 19); a innym razem: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej. Czy Jezus naprawdę przeczy sam sobie? Doświadczenie pokazuje, że życie Jego słowami owocuje głębokim pokojem. Ale jednocześnie z powodu Chrystusa doświadcza się także lekceważenia czy odrzucenia, często ze strony najbliższych.
Panie Jezu, Twoje słowo jest żywe i skuteczne! Niech Twój pokój wypełnia moje serce. Niech Twój pokój pomoże mi kochać tych, których mam najbliżej. Pojednaj ze sobą tych, którzy ze względu na Ciebie zostali skłóceni!
ks. Eugeniusz Ploch