Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła oblewać Jego nogi łzami i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: „Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą”. Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, muszę ci coś powiedzieć”. On rzekł: „Powiedz, Nauczycielu”.
„Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?” Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował”. On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś”. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”. Do niej zaś rzekł: „Twoje grzechy są odpuszczone”.
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: „Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?”. On zaś rzekł do kobiety: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju”. Łk 7, 36–50
Jak on tak może?!
„Jak on tak może?!” – krzyknęła pobożna kobieta, słuchając świadectwa człowieka, który od czterech lat nie pije, nie bierze narkotyków, nie należy do żadnej osiedlowej szajki. Dla większości ludzi świadectwo to było niesamowicie proste i piękne. Wiele lat w układach, nałogach i zależnościach. Ostatnie cztery we wspólnocie, dzięki której odnalazł Pana Jezusa i sens życia. Na proste pytanie, które zadałem tej kobiecie, odpowiedź była również prosta: „Przecież ja go znam i wiem, jakie z niego ziółko! Znam go od małego i nie wierzę, że coś się w nim zmieniło! Znam go naprawdę dobrze!”.
Kobieta, która przyszła do Jezusa, a właściwie do domu jednego z faryzeuszów, musiała mieć bardzo bujną przeszłość: Prowadziła w mieście życie grzeszne. Gospodarz, widząc czułość jej spotkania z Jezusem, nie mógł znieść tego widoku i mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. A jednak Pan Jezus właśnie jej okazał największą miłość. Dlaczego? Bo bardzo umiłowała. Prawdopodobnie wielu, którzy ją znali, mówiło później: Jak ona tak mogła?! A jednak tak!
Panie Jezu, Ty przyszedłeś, aby wzywać grzeszników, i tak się dzieje po dziś dzień! Pośród nich jestem również ja! Dziękuję Ci za to!
ks. Eugeniusz Ploch
+++++++++++++++++++++
Łk 7, 36-50
I. O czym mówi Bóg?
Jezus został zaproszony przez jednego z faryzeuszów na posiłek. Ponieważ na Wschodzie był zwyczaj zapraszania na wspólną biesiadę wędrownych nauczycieli, Jezus znalazł się pośród osób wykształconych i cieszących się ogólnym szacunkiem. Drzwi wówczas były otwarte i taką biesiadę mogli oglądać również niezaproszeni widzowie. Stąd mogła się pojawić także kobieta, którą określano jako „grzeszną”. Jej zachowanie wobec Jezus wzbudza oburzenie wśród zaproszonych, łącznie z gospodarzem. Jezus konfrontuje faryzeusza, który ma o sobie dobrą opinię i grzeszną kobietę, która w jego oczach nie przedstawiała wielkiej wartości.
II. Co Bóg mówi do mnie?
„Kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i płacząc zaczęła oblewać nogi Jezusa łzami i włosami je wycierać”. Zachowanie kobiety jest bardzo niekonwencjonalne i zaskakujące, a jednocześnie ukazuje jej miłość i wdzięczność. Całowanie stóp jest wyrazem pokory i szacunku wobec Jezusa. Kobieta miała świadomość swojej grzeszności, a jednocześnie całkowicie zawierza się Jezusowi. Wszystkie gesty zewnętrzne świadczą o tym, że tylko w Jezusie widzi ratunek, tylko On może ją wyzwolić z grzesznego życia. Czy w chwilach upadku, świadomości moich grzechów ufam, że nie jestem sam, że Jezus z miłością patrzy na moje słabości i upadki?
Gospodarz Szymon nie może pogodzić się z zachowaniem kobiety i Jezusa. Wyraża wątpliwości, co do Jezusa: „Gdyby był prorokiem…”. Zauważyć można także jego lekceważącą postawę wobec kobiety: „Co to za jedna jest…”. Pomyślę o tej scenie biblijnej. Jakże różne podejścia do kobiety mają Jezus i Szymon. Jezus chce zauważyć jej chęć nawrócenia, wydobyć z niej dobro, a Szymon patrzy na nią z góry, czuje się od niej lepszy.
Przypowieść Jezusa o dwóch dłużnikach stawia ważne pytanie: czy wielkość miłości może zależeć od wielkości darowanego długu? Czy kocham kogoś bardziej dlatego, że więcej mi wybaczył? Miłosierdzie Boga w tym przypadku jest darowaniem zaciągniętego długu, i miłosierdzie Boga – bo i Nim jest tutaj mowa – jest zawsze wielkie i bezwarunkowe. Bóg przebacza, bo tak chce i jak dodaje papież Franciszek „nigdy nie nudzi się przebaczaniem”.
„Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała”. Pomyślę jak dobry i miłosierny jest Bóg dla mnie w każdym sakramencie pokuty i pojednania. Czy to doświadczenie nieustannego przebaczania jest dla mnie mobilizacją do większej miłości Boga. Czy otrzymany dar miłości i miłosierdzia rodzi we mnie wdzięczność?
Dawać miłosierdzie to nie tylko działanie Boga wobec człowieka, ale ludzi wobec siebie nawzajem. Czy nie muszę komuś wybaczyć jego zachowania? Czy nie noszę w sercu urazy do kogoś, kto mnie obraził?
III. Do czego Bóg mnie wzywa?
Kobieta okazała miłość Jezusowi nie wypowiadając ani jednego słowa. Pokaż swoim najbliższym, że ich kochasz nie używając słów.
Piotr Koźlak CSsR