J 11, 45–57
I. O czym mówi Bóg?
II. Co Bóg mówi do mnie?
Arcykapłani i faryzeusze jawią się jako ludzie pogubieni, nie panują nad sytuacją i wydarzeniami. Zostali powołani, by umacniać innych w wierze, by wskazać im Mesjasza, gdy się pojawi, a oni zachowują się dokładnie odwrotnie: skazują Mesjasza na śmierć. Dorabiają ideologię do swoich planów i manipulują innymi, by się nie okazało, że się mylą. Trwają w swoich fałszywych przekonaniach do końca. Po- myślę, czy czasami nie jestem zbyt zacietrzewiony w swoich opiniach i poglądach? Czy nie odrzucam logicznych argumentów tylko dlatego, by nie przyznać komuś racji?
Wyjątkowym przykładem jest Kajfasz, najwyższy kapłan w owym roku. Był autorytetem w Sanhedrynie. Używa jednak swej władzy, by przekonywać do złego. Nie zarzuca Jezusowi bluźnierstwa czy nielegalnych działań, ale odwołuje się do fałszywej racji stanu; nie chodzi mu o względy religijne, ale interes polityczny. Jednostka musi zostać złożona w ofierze dla wspólnego dobra. Słowa arcykapłana, że „lepiej jest, aby jeden człowiek umarł za lud, niż miałby zginąć cały naród”, mają głęboki sens teologiczny. Kajfasz nieświadomie staje się prorokiem.
Jezus rzeczywiście odda życie za innych, „by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. Jezus zdaje sobie sprawę, że nie przekonał starszyzny. Wie, że Jego los jest nieuchronny. Faryzeusze i arcykapłani „tego dnia postanowili Go zabić”. Oddalił się więc na miejsce pustynne, by przygotować się do ostatecznej Paschy. Po- myślę o odrzuconym Jezusie. Łatwo jest trwać przy Nim w chwilach radości i chwały. Ale Jezus zbawia mocą, która wypływa z odrzucenia i słabości.
III. Do czego wzywa mnie Bóg?
Odprawię nabożeństwo drogi krzyżowej.
Piotr Koźlak CSsR
J 11, 45–57
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: „Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród”. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić. Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: „Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?”. Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Zatwardziałość
„Dlaczego nie podejmiesz tego pięknego wezwania?” – pyta mama swojego dorastającego syna. A on: „Bo nie…”. „A może chciałbyś zrobić coś innego, coś, co bardziej ci odpowiada?” – mama stara się go zmobilizować, widząc, jak coraz bardziej pogrąża się w smutku i zaczyna izolować się od rodziny. I słyszy: „Mówiłem już, że nie!”. „Dlaczego?” – pyta znów. „Bo nie!”
O ile tłumaczenie „Nie, bo nie” jest jakoś do przyjęcia wśród dzieci i zbuntowanej młodzieży, to nie powinno się zdarzać wśród dorosłych. Okazuje się jednak, że jest to dość popularne. Dlaczego? Może tak jest łatwiej, bo po takiej odpowiedzi nie ma już więcej pytań…
Zbliża się już Pascha żydowska. Jezus ze swoimi uczniami zmierza do Jerozolimy. Spotkania i rozmowy z przeciwnikami zdają się coraz gorętsze. Coraz więcej Żydów przyjmuje wiarę, ale i coraz więcej knuje spisek przeciwko Jezusowi. Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród. (…) Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Zachowywali się tak, jakby im ktoś rozum odebrał. Zdaje się, że przestali myśleć i poszli za tym, co zrodziło się w ich zatwardziałych sercach, pełnych pychy, złości, strachu przed utratą władzy. W tym tłumie nie brakowało pewnie i takich, którzy na pytanie: Dlaczego nie pozwolić Jezusowi czynić dobra?, odpowiedzieliby: Nie, bo nie!
Panie Jezu, dziękuję za Twoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Ty umarłeś, abym ja mógł żyć. Dziękuję za Twoją krew przelaną za grzechy moje i całego świata. I proszę Cię, chroń mnie od zatwardziałości serca.
ks. Eugeniusz Ploch