Lectio Divina

XXVII niedziela zwykła rok B

Wiara uczy pięknej wrażliwości serca

XRdz 2,18-24; Hbr 2,9-11; Mk 10,2-16.

Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.  Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.  Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.  Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».

1. „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” – powiedział Bóg i stworzył kobietę – czytamy w Księdze Rodzaju. Bóg przyjmuje rysy dobrego Ojca, zatroskanego o szczęście swojego dziecko. Jest pełen czułości i zrozumienia dla jego potrzeb – duchowych i społecznych.

Samotność jest pierwszym brakiem, jakiego doświadcza człowiek jeszcze na długo przed grzechem pierworodnym. Samotność jest dla niego źródłem smutku, braku zadowolenia, radości. Jest brakiem duchowej, intelektualnej, społecznej pełni.

Zanim więc człowieka okaże nieposłuszeństwo Stwórcy, zanim złamie Jergo zakaz i spożyje z owoców drzewa zakazanego, człowiek nosi w sobie głębokie odczucie samotności. Tęskni za kim, kto byłby mu bliski. Ma wokół siebie wiele stworzeń, ale brak mu kogoś szczególnego, wyjątkowego, kto były w stanie zaspokoić czy uciszyć jego samotność. Nie interesuje go, nie zadawala go wielość, lecz tęskni za jednostkowością, za podmiotowością.

Dlaczego odczuwał samotność? Bo został powołany do życia przez Boga, który jest Wspólnotą Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Dlatego „wspólnotowość”, jej potrzeba i jej przeżywanie, wpisana jest w naturę człowieka od początku. Jest źródłem jego tęsknoty, kiedy jej nie posiada i źródłem radości, kiedy jej doświadcza. W istocie nic nie jest ważniejszego od wspólnoty. I chociaż bywa, że nam ciąży, że szukamy chwil samotności, że się oddalamy od siebie, by odpocząć, krótko potem szukamy na nowo ludzi sobie bliskich, by być z nimi.

Bóg nie tylko czyta w duszy człowieka. On nie jest wyłącznie doskonałym znawcą potrzeb człowieka. Jest także Bogiem, który potrafi zaradzić Jego potrzebom. Postanowił mu przyjść z pomocą. „Uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” – postanowił i zrobił.

2. Ważna w tym wszystkim jest intencja Boga. Chciał człowiekowi wyłącznie przyjść z pomocą! Stawia obok niego człowieka, by uwalniał go z uciążliwego uczucia samotności. Ta bowiem, człowieka nie rozwija, ale trzyma w zamknięciu, czyni obcym dla innych, rodzi podejrzliwość o ich szczerości.

Bóg staje obok człowieka jako jego „pomoc”. Bardzo wiele mówią o niej psalmy i księgi biblijne. Pisarze natchnieni zgodnie twierdzą, że Bóg jest dla człowieka jest największą Pomocą. Woła psalmista: „Mój Boże, pośpiesz mi na pomoc!” (Ps 71,12), a na innym miejscu dzieli się z czytelnikiem szczerym przekonaniem, że „Nasza pomoc jest w imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemię” (Ps 124,8). Człowiek może zatem czuć się dobrze, odsunąć lęk, odrodzić się do ufności, bo „Pan [jest] ze mną, mój wspomożyciel, ja zaś będę mógł patrzeć z góry na mych wrogów” (Ps 118,7). Prorok Izajasz kieruje do swoich słuchaczy słowa Pana, który zapewnia ich o swojej pomocy. Mówi Bóg przez usta proroka: „Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą” (Iz 41,13).

Bóg nasz nie tylko obiecuje być nam Pomocą. On także wysyła mu konkretną pomoc, duchowych przewodników, obdarza go swoją łaską. Mojżeszowi, któremu powierzył misję wyprowadzenia Jego ludu z Egiptu, obiecał pomoc. Zesłał mu anioła, który miał go prowadzić. „’Idź teraz i prowadź ten lud, gdzie ci rozkazałem, a mój anioł pójdzie przed tobą. A w dniu mojej kary ukarzę ich za ich grzech’. I rzeczywiście Pan ukarał lud za to, że uczynił sobie złotego cielca, wykonanego pod kierunkiem Aarona” (Wj 32, 34-35).

Bóg niczego człowiekowi nie narzuca. Do niczego go nie zmusza, wychodzi jedynie naprzeciw jego najgłębszych potrzeb. Czyni to także wtedy, kiedy człowiek nie jest w stanie ich odczytać. Nie potrafi ich rozpoznać czy nazwać po imieniu. Kiedy odczuwa brak czegoś, lecz nie jest w stanie powiedzieć, czego konkretnie. Bóg, który jest samą mądrością, zna serce i myśli człowieka, dlatego wyłącznie On udzielić mu potrafi właściwej pomocy.

„Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie” i Pan „zbudował” (aedificavit) niewiastę. Bóg powołuje do życia niewiastę-Ewę pogrążając Adama w jakiejś ekstazie, uniesieniu. Wyprowadza go na chwilę poza granice świata, w którym funkcjonował, by postawić obok niego pomoc, która nie jest jego „wymysłem”. To nie Adam „skroił” kobietę na swój obraz i podobieństwo. Ona niej jest jego własnością, ale jego dopełnieniem. Kobieta-Ewa jest darem Boga, wziętym z życia mężczyzny. W ten tylko sposób – wydaje się – Bóg mógł uleczyć dotkliwe uczucie samotności. Wziął coś z niego, by oddać mu to w zmienionej formie.

3. „Na początku stworzenia Bóg…” – czytamy w Ewangelii. Dlaczego Chrystus mówi tutaj o początkach? Kiedy pojawiają się trudności w przyjaźni czy w małżeństwie, kiedy rodzą się nieporozumienia czy konflikty, kiedy ci, którzy darzyli się dotąd miłością, postanawiają zerwać ze sobą i się rozejść, warto wtedy wrócić do początków – przyjaźni, miłości, wspólnych planów, projektów o przyszłości. Takie wspominanie jest niczym czyszczenie butów z pyłu przebytej drogi, by na nowo jaśniały niczym nowe. Porównanie, może nie najszczęśliwsze, ale coś ważnego mówi.

Codzienność, ze swoimi wzlotami i upadkami, z trudności i kłopotami, łatwo może zasłonić to, co najważniejsze. Zaprószyć – nawet byle czym – ogień miłości, jaki rozpaliło pierwsze spotkanie, przyjaźń i z czego zrodziła się miłość. Piękne i potrzebne jest wracanie do początków tego, co było piękne. Przypominanie sobie odczuć, wówczas obecnych.

Przypominane sobie początków, to także – szczególnie miłości małżeńskiej – powracanie do Boga, który zrodził małżonków do miłości, zapewniając ich jednocześnie, że będzie im błogosławił, że będzie ich obdarzał swoją łaską, że będzie im ciągle przebaczał, prosząc, aby także oni umieli sobie nawzajem przebaczać. W chwili kryzysu w miłości małżeńskiej trzeba koniecznie wrócić do „początków” miłości, która jest w Bogu. Często On tylko – Miłość Nieskończona – jest w stanie uleczyć ich trudności i na nowo rozpalić w nich ogień miłości małżeńskiej.

Panie, niech nigdy nie gaśnie we mnie ogień miłości do Ciebie i bliźnich!

Zdzisław Kijas OFMConv.

++++++++++++++++++++++++++++

XXVII niedziela zwykła

Rdz 2, 18–24; Hbr 2, 9–11; Mk 10, 2–16

Opuścić wszystko, aby nie być samotnym. Bardzo dobrze znamy fragment Księgi Rodzaju o stworzeniu świata i człowieka. Szczególnie przemawiają do serca słowa Boga: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”. Wiążą się one z ludzkim pragnieniem znalezienia bliskiej osoby, uniknięcia samotności, a przede wszystkim pragnieniem miłości. Bóg dał człowiekowi cały świat i kazał nazwać wszystkie stworzenia; człowiek każde ze zwierząt określił mianem „istota żywa”. Wszystko zostało nazwane, czyli wzięte w posiadanie, ale człowiek nadal pozostawał sam na ziemi. Barwny opis stworzenia niewiasty uczy nas, że kobieta i mężczyzna mają się wzajemnie uzupełniać, że są sobie potrzebni.

Bóg uczynił już wszystko dla człowieka, teraz potrzeba, aby Adam i Ewa zrozumieli otrzymany dar. Św. Jan Paweł II napisał, że człowiek jest jedyną istotą pośród stworzeń, która się zdumiewa, która się zadziwia i kocha. Adam poznał, że Ewa jest częścią jego życia, zaczął rozumieć, jak jest mu bliska. To zrozumienie i zadziwienie każe przyjąć Boże wezwanie, by mężczyzna opuścił swego ojca i matkę i połączył się ze swoją żoną. Bez tego kobieta i mężczyzna mogą się podziwiać i współpracować ze sobą, ale o jedności nie będzie mowy. Trzeba opuścić dotychczasowe życie, aby zrobić miejsce dla drugiej osoby, trzeba podjąć nieodwracalnie decyzję i odważnie zaufać. Dar jedności pomiędzy ludźmi jest możliwy, kiedy człowiek nie ma podzielonego serca.

Droga doskonałości. Jedność z Bogiem i z ludźmi jest możliwa tylko wtedy, gdy zrozumiemy, jak jesteśmy cenni dla Boga. Ileż razy czekamy na dobry gest ze strony innych, jak często oczekujemy życzliwości, by na nią odpowiedzieć? Nosimy w sercu urazę za obojętność czy lekceważenie, które nas dotyka. Lekiem na nasze żale jest spojrzenie na Jezusa. O Nim autor Listu do Hebrajczyków mówi, iż „z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci”. To życzliwość Boża daje nam Jezusa. Syn Boga zaznał śmierci ze względu na nas, a ściślej mówiąc, za nas i nasze grzechy. Nie powinnyśmy być zbyt drażliwi na swoim punkcie, bowiem wtedy rezygnujemy dobrowolnie z Bożej łaski. Pozwolić sobie pomóc – oto jedna z zasad chrześcijańskiego rozwoju.

Jezus nie wstydzi się nazywać nas swymi braćmi. Wszedł On w życie ludzkie, znając jego piękno i widząc konsekwencje grzechu. Dzięki Niemu nie musimy się zatrzymywać nad naszą słabością, nie musimy i nie powinniśmy „adorować” naszych błędów i upadków. Od przyjścia Jezusa zmienia się sytuacja człowieka i świata; Bóg, który przyjął ludzkie cierpienie, gwarantuje miłość i bliskość w każdej sytuacji naszego życia. Jezus nie oglądał sytuacji człowieka z zewnątrz, ale poznał ją na sobie. On nie chce nam współczuć, ale nas wyzwolić. Dzięki przyjściu Zbawiciela już nie czujemy się obcy sobie, mamy szansę na prawdziwą jedność, której zagraża tylko grzech. To grzech spowodował, że pierwsi rodzice zaczęli bać się Boga i zrzucać na siebie nawzajem winę. Nasz Pan przychodzi nas pojednać; nie jest stronniczy i zależy Mu na człowieku. On niczego od nas nie chce oprócz miłości, która wypływa z pragnienia jedności.

Nie poprawiać Pana Boga. Znajdziemy w Piśmie Świętym opisanych wiele sytuacji, w których człowiek chciał poprawiać wolę Bożą; tak postępowali budowniczowie wieży Babel, tak działał król Saul, tak czynią wszyscy, którzy świadomie i dobrowolnie przekraczają nakazy Pana. Pytanie skierowane do Pana Jezusa przez faryzeuszy to pułapka, bo przecież nie zależy im na poznaniu natury małżeństwa, ale chcą osiągnąć doraźny sukces. Rozumienie daru małżeństwa wymaga skruszenia naszych serc – serce zatwardziałe nie chce i nie potrzebuje nasycenia Bożą łaską. Chrystus, podnosząc małżeństwo do rangi sakramentu, daje nam szansę poznania Jego wielkiej miłości. Jak wiele energii marnują ludzie, także chrześcijanie, aby udowodnić, że Bóg się pomylił. Nawet wiele osób dobrej woli, słysząc o nierozerwalności małżeństwa, podejrzewa, że Bóg jest zbyt surowy, a może nawet okrutny.

Trzeba pytać się: czy ludzie naprawdę przygotowują się do małżeństwa, to znaczy, czy potrafią docenić delikatność i wagę daru miłości? „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” – te słowa Pana nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Przychodzi nam z pomocą sam Jezus Chrystus, który błogosławi dzieci, nie pozwala ich odgrodzić od siebie. Mówi o przyjęciu królestwa Bożego jak dziecko; to niezmienny warunek. Jeśli nie zaufamy Bogu tak jak dziecko, które całkowicie ufa ojcu i czuje się przy nim bezpieczne, nie zdołamy zaufać samym sobie ani innym. Żadne więzy krwi, życzliwości czy interesów nie przetrwają próby czasu. Siła do wytrwania płynie ze szczerego przyjęcia Bożej łaski, inaczej nasze możliwości szybko wygasną. Możemy budować z Chrystusem nasze życie, bo On nie pozostawia nas bezsilnymi i bezbronnymi.

ks. Jerzy Swędrowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *