Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: „Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”. Łk 21, 29–33
Dane słowo
Ile razy ktoś mi obiecał, że weźmie sprawę w swoje ręce i nie muszę się nią martwić? Po jakimś czasie ten sam człowiek zapierał się: „Przecież ja nic takiego nie mówiłem; to niemożliwe, abym coś takiego obiecał; wszystko mogłem powiedzieć, ale na pewno nie to!”. Nie umiałem wtedy nic odpowiedzieć, wzruszyłem tylko ramionami, utwierdzając się w przekonaniu, że nie warto ufać ludzkiemu słowu.
Przykładów ułomności i zawodności słowa mógłbym przytaczać wiele, choć wiem, że mimo takich doświadczeń jestem zaproszony, aby ufać słowu; również ludzkiemu. I wiem, że niektórzy też się na mnie zawiedli z powodu danego, a niedotrzymanego przeze mnie słowa. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzkie obietnice są zawodne? Dlaczego tyle bólu z niedotrzymania słowa? Czy można wszystko tłumaczyć ludzką niedoskonałością, słabą pamięcią, brakiem roztropności? Nie wiem… Wiem jednak, że Bóg dotrzymuje danego słowa! Zapewnia: Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.
PS. Dziś małe ćwiczenie – przypomnij sobie obietnicę, którą kiedyś usłyszałeś od Pana Boga… Kiedy to było? Czego ona dotyczyła? Kiedy się wypełniła? A może było to obustronne zobowiązanie: Bóg tobie coś obiecał i ty Jemu coś obiecałeś?
Panie Jezu, dziękuję!
Piotr Koźlak CSsR