Lectio Divina

Niedziela Trójcy Przenajświętszej rok B

Ks. Wojciech Zyzak

Całe życie Jezusa można odczytać w symbolach czterech Ewangelistów, często umieszczanych na malowidłach w naszych kościołach. Chrystus jest człowiekiem, a ludzka postać symbolizuje ewangelistę Mateusza. Można Go pokazać w symbolu wołu, gdyż umarł złożony w ofierze. Jest też lwem, bo powstał z martwych. Jest wreszcie orłem, skoro wzniósł się do nieba. Jezus ukazał nam tajemnicę Boga w Trójcy Jedynego. Wstępując do nieba, jak to opisuje dzisiejsza Ewangelia według św. Mateusza, Zbawiciel nie skupia uwagi Apostołów na wpatrywaniu się w przestworza, ale ma dla nich zadanie: „Idźcie i nauczajcie”. Dosłownie mówi im: „Czyńcie uczniów!”. Czy jest to jakaś różnica? Nauczanie jest przekazaniem wiedzy, teorii. Czynienie uczniów polega na wprowadzeniu w doświadczenie, którego się jest świadkiem. Świat potrzebuje przede wszystkim tej drugiej postawy.

Benedykt XVI wspominał kiedyś o doświadczeniach katechizowania w swej kapłańskiej młodości: „Miało się czterdzieścioro chłopców czy czterdzieścioro dziewcząt przed sobą grzecznie uczestniczących w zajęciach, ale wiedziało się, że w domu słyszeli coś zupełnie innego. »Ale tatuś mówi – dowiadywałem się potem – że nie muszę się tym tak przejmować«. Czuło się, że instytucjonalnie wszystko jeszcze trwa, lecz realny świat oddalił się w znacznym stopniu”. Uroczystość Najświętszej Trójcy, centralnej prawdy chrześcijańskiego credo, jest dobrą okazją do rachunku sumienia nad stanem naszej wiary. Wyobraźmy sobie gospodarza, który zaprosił na ucztę mnóstwo ludzi. Gdy goście siedli do stołu, rozeszła się między nimi pogłoska, że padli ofiarą oszustwa. Nie na ucztę zostali zaproszeni, ale zwabieni do więzienia. Gdy gospodarz o tym usłyszał, wezwał licznych teologów, by udowodnić, że zaproszeni są na uczcie, a nie w więzieniu. Mądre wykłady wzmocniły tylko uczucie niepewności gości. Gospodarz bowiem nie uczynił najprostszego: nie pokazał im, gdzie są drzwi, by mogli wyjść.

Ewangelie często przypominają o bezcennym darze wolności, z którego możemy zrobić zły użytek. W przypowieści o synu marnotrawnym ojciec z krwawiącym sercem daje dziecku pół majątku i pozwala odejść. Nie ma sensu na siłę kogoś trzymać. Nie da się kogoś zmusić do miłości, nadziei i wiary. Wiara i wolność są nierozłączne. Może syn marnotrawny powróci po latach? Wolność jest dla Boga ważna. To, że wybierzemy Go w wolności, jest tak ważne, że podjął ryzyko odrzucenia przez nas. Mógłby nas zmusić do wybrania Go, ale prawdziwej miłości nie da się wymusić. Ona ma wartość dopiero wtedy, gdy istnieje ta inna możliwość – smutna rzeczywistość niekochania Boga.

Francuski myśliciel Fabrice Hadjadj zastanawiał się kiedyś, dlaczego Bóg nie mówi do nas bezpośrednio. Dlaczego jest naszym zadaniem świadczyć i mówić o Nim? Gdybyśmy mieli taką bezpośredniość, nie bylibyśmy już ludźmi, ale wyższymi zwierzętami, bo działalibyśmy przez instynkt. Specyficzną cechą człowieka jest pytanie o to, co winien czynić, o sens życia. Zwierzę nie zadaje sobie pytań, lecz działa w sposób zdeterminowany. Być człowiekiem znaczy zawsze szukać sensu, pytać się o własne życie i formułować aktywnie odpowiedzi. Bóg działa zawsze przez świadków, bo chce nam pozwolić współpracować ze swoim dziełem. Pozorna nieobecność Boga jest w rzeczywistości darem Jego obecności przez stworzenie, także przez nas. To dar misji, będącej naszym zadaniem. Najważniejsze jest zawsze świadectwo życia, w domu, w szkole, w pracy i na ulicy. Papież Franciszek mówi, że „rzeczywistość jest ważniejsza niż idea”.

Nie teorią, ale swoim życiem zbliżamy innych do Boga. Pisarz Jean Guitton w książce Jezus wyraził to w następujący sposób: „Otwieram Ewangelie i stwierdzam, że wiara jest w nich zawsze konsekwencją czegoś. Ewangelie, które są podstawą Słowa, nie są bynajmniej zbiorem propozycji odnośnie wiary, ale opisem tego, co się wydarzyło”. Przekazywanie wydarzeń, uczestniczenie w nich sprawia, że teoria przestaje być nudna. Hans Zander w książce Gdy religia jeszcze nie była nudna pisał, że tak interesująca jak dziś internet była dla ludzi późnego antyku religia i nic ich tak nie zajmowało, jak życie gwiazd tamtej epoki, czyli ojców pustyni w Egipcie i Syrii. Życie świętych jest niezwykle ciekawe. Kiedyś przeczytałem odpowiedź Jana Jakuba Rousseau królowi polskiemu, w której filozof pisał: „Po śmierci Chrystusa dwunastu ubogich rybaków i rzemieślników wzięło na siebie zadanie nauczania świata i jego nawrócenia. Metoda ich była prosta: przemawiali niewymyślnie, lecz z głębi serca, a ze wszystkich cudów, którymi Bóg wynagrodził ich wiarę, świętość ich życia była najwymowniejszym; uczniowie ich poszli za tym przykładem i wyniki były ponad wszelkie pojęcie. Zaniepokojeni tym kapłani pogańscy jęli przekonywać władców, że państwo ginie, bo liczba ofiar się zmniejsza. Nastąpiły prześladowania i prześladowcy tylko przyśpieszyli postęp religii, którą chcieli stłumić i zdławić. Do męczeństwa garnęli się wszyscy chrześcijanie, do chrztu wszystkie narody; dzieje tych pierwszych czasów są jednym cudem”.

Po okresie reformacji w Polsce, tak jak przepowiedział Piotr Skarga, kraj został odzyskany dla katolicyzmu: „Nie przemocą, nie pięścią, nie żelazem, lecz życiem cnotliwym, nauką, rozprawami, łagodnym obcowaniem i namową”. To też jest nasze stałe zadanie.

„Rozważania na niedzielę i święta” – przykłady z literatury, malarstwa, muzyki, sztuki. Wydawnictwo HOMO DEI, Kraków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *