Lectio Divina

I niedziela Wielkiego Postu rok C

Pwt 26, 4–10; Rz 10, 8–13; Łk 4, 1–13

O pustyni i poście

Czy można się dziwić ludziom, że zgubili Boga? Czy można mieć im za złe, że nie słyszą Jego głosu? Czy zaskakuje nas, że dla wielu stał się tak obojętny, iż mogliby powtarzać słowa z wiersza Ernesta Brylla:

Co u nas? Jak to u nas. Lepiej być nie może

Bóg upadł. Lecz w ogóle u nas nie najgorzej

Żyjemy świetnie, bo jeszcze żyjemy

I nie zginęło nam nic oprócz kraju

Trochę go ludzie po nocach szukają…

Nieprawda? Prawda. Ale czemu tak jest? Czemu zgubili Boga, czemu nie słyszą Jego głosu, czemu jest im obojętny? Przeczytałem dzisiejszą Ewangelię i już wiem – nigdy nie byli na pustyni.

Czym jest pustynia? Beata Kozidrak w 1982 roku odkrywczo zaśpiewała, że „nie ma, nie ma wody na pustyni” i że jest to „piach, tylko piach, suchy piach”. Ja jednak od tej wykrzyczanej piosenki zdecydowanie wolę piękny opis, jaki Henryk Sienkiewicz umieścił w swojej powieści zatytułowanej, a jakże, W pustyni i w puszczy. Mistrz pisze więc tak:

Po arabskim brzegu ciągnęła się, jak okiem sięgnąć, płowa piaszczysta pustynia – głucha, złowroga, martwa. Między szklanym, jakby obumarłym niebem a bezmiarem pomarszczonych piasków nie było śladu żywej istoty. Podczas gdy na kanale wrzało życie, kręciły się łodzie, rozlegały się świsty parowców, a nad Menzaleh migotały w słońcu stada mew i dzikich kaczek – tam, na arabskim brzegu, była jakby kraina śmierci. Tylko w miarę jak słońce, zniżając się, stawało się coraz czerwieńsze, piaski poczęły przybierać barwę liliową, taką, jaką jesienią mają wrzosy w polskich lasach.

Pewnie nie będzie przesadą powiedzieć, że to Sienkiewicz nauczył nas tego, czym jest pustynia, i już chyba na zawsze pozostanie dla nas tylko piaszczystym bezkresem. Oczywiście pustynia, na której przebywał Jezus, była inna. Pokrywał ją nie tyle piasek, ile raczej twarde, palone słońcem skały. Miała jednak coś wspólnego z tą, po której podróżowali Staś i Nel: była pustką.

Pustynia to zawsze pustka. Ona stanowi jej istotę. Zauważyli to już nasi praojcowie: w polskim języku wyraz „pustynia” bierze początek od rzeczownika „pustkowie”, czyli nazwy miejsca, gdzie jest po prostu pusto. W swoich obserwacjach nie byli jednak ani specjalnie oryginalni, ani osamotnieni. Podobnie rozumowali np. Grecy, w których języku spisano Ewangelie, a którzy na określenie pustyni używali słowa eremia, pochodzącego od przymiotnika eremos, co znaczy: opuszczony, pusty, bezludny, samotny. Pustynia zatem to pustka, opuszczenie, samotność i cisza. By spotkać i usłyszeć Boga, trzeba wejść w te rzeczywistości, doświadczyć ich.

Potrzebę samotności i ciszy doskonale przedstawia Biblia. Weźmy choćby dzieło ewangelisty Marka. Autor kilkakrotnie wspomina, że Jezus po ciężkim dniu udawał się na pustynię, by pobyć w samotności. Oto opis Jego działalności w Kafarnaum: „Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi” (Mk 1, 32–33), lecz „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił” (Mk 1, 35).

W innym miejscu Markowej Ewangelii Jezus, widząc zmęczenie swoich uczniów, poleca im odpocząć. Gdzie? Oczywiście na pustkowiu. Mówi im: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!” (Mk 6, 31a). A ewangelista dodaje: „Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu”.

Biblijna pustynia to także miejsce cudów. To tam Bóg poił Izraelitów wodą, która trysnęła ze skały uderzonej laską Mojżesza. Na pustyni karmił ich manną i przepiórkami i na pustyni Jezus dokonał cudu rozmnożenia chlebów.

Na pustyni wreszcie człowiek wsłuchuje się w głos Boga. Gdybyśmy, drogi Czytelniku, zapytali uczonego rabina, co znaczy to słowo, po hebrajsku midbar,zaraz odpowie, że jest złożone z dwóch części: przyimka mi, co oznacza kierunek pochodzenia, po polsku: „od”, „z”; oraz słowa dabar, które w funkcji rzeczownika znaczy słowo, zaś jako czasownik: mówić, rozmawiać, powiedzieć, przyrzec. Tak więc midbar oznacza po hebrajsku „miejsce, z którego przemawia”. Kto? Oczywiście – Bóg. Nie usłyszy Go zatem ktoś, kto nigdy nie był na pustyni.

Wielki Post to czas naszego wyjścia na pustynię, w ciszę i samotność, by rozmawiać z Bogiem. Dlatego zachęcam Cię, drogi Czytelniku, byś w tym czasie znalazł jakąś swoją pustynię. W pustym pokoju lub kościele, gdzie będziesz sam i gdzie będziesz mógł się modlić. Lecz pamiętaj: Bóg mówi w głębi serca, a Jego głos jest delikatny. Trzeba się w niego dobrze wsłuchać. Trzeba na to poświęcić czas. Trzeba się uzbroić w cierpliwość, która w odpowiedniej chwili zostanie nagrodzona. W takim sensie symbol pustyni łączy się dzisiaj z liczbą czterdzieści, znakiem długich godzin i dni, które należy poświęcić wielkopostnej modlitwie.

A Ty ile czasu spędziłeś na modlitwie w tych pierwszych dniach po Środzie Popielcowej? Ile wersetów Pisma Świętego przeczytałeś? Wielki Post to czas dobrych postanowień. Nie zmarnuj tej szansy.

Zachęcam Cię także, drogi Czytelniku, do podjęcia postu. Możemy sobie zadać pytanie: jaką wartość i jaki sens ma dla nas, chrześcijan, rezygnacja z czegoś, co samo w sobie jest dobre i pozwala nam żyć? Jaki sens ma rezygnacja z zabawy w całym tym okresie, a w każdy piątek dodatkowo jeszcze z mięsa? Pismo Święte i cała chrześcijańska tradycja uczą, że post pomaga unikać grzechu i wszystkiego, co do niego prowadzi. Dlatego też w historii zbawienia wielokrotnie znajdujemy do niego zachętę. Już na pierwszych stronicach Pisma Świętego Bóg nakazuje człowiekowi, by nie jadł owocu zakazanego: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i złego nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 16–17).

Komentując Boży nakaz, św. Bazyli zauważył, że „post został nakazany w Raju”, a „pierwsze takie polecenie zostało wydane Adamowi”. Potem zaś dopowiada: „zakaz »nie wolno ci jeść« jest zatem prawem postu i wstrzemięźliwości”. Zważywszy na to, że wszyscy jesteśmy obciążeni grzechem i jego konsekwencjami, post został nam dany jako środek pozwalający odnowić naszą przyjaźń z Bogiem. Zrozumiał to Ezdrasz. Dlatego przygotowując się do wędrówki ku Ziemi Obiecanej, zachęcił swoich rodaków do podjęcia postu: „byśmy się umartwili przed Bogiem naszym” (Ezd 8, 21). Wszechmocny wysłuchał ich modlitwy, obdarzył przychylnością i opieką. Podobnie zachowali się mieszkańcy Niniwy, którzy posłuchali Jonaszowego wezwania do pokuty i na znak szczerości ogłosili post, mówiąc: „Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?” (Jon 3, 9). Również wtedy Bóg wejrzał na ich pokutę i ich oszczędził. Proszę i Ciebie, drogi Czytelniku, podejmij post. Wszak sam Pan Jezus powiedział, że „niektóre rodzaje złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. Czasem postem o chlebie i wodzie.

Idź na swoją wielkopostną pustynię. Tam, gdzie cisza i samotność. Trzymając w dłoni tylko Pismo Święte, przez które mówi Bóg, i powtarzając wzruszające słowa Juliana Tuwima:

Już ja z ziemi nieba nie widzę

Już i gwiazdy na mnie nie wejrzą

Sprawiedliwy! wydaj mi wizę

Na pustynię najpustynniejszą.

Żebym bez trwogi i pogardy

Ale z nadzieją i miłością

Mógł wznieść oczy w bezmiar otwarty:

Wieczną prawdą świecący kościół.

A ja z bladym nad głową krążkiem,

Najszczęśliwszy w świecie uchodźca,

Zapomnianą otworzę książkę,

Gdzie Syn skonał dla prawdy Ojca.

ks. Wojciech Jaźniewicz

++++++++++++++++++++++++++++++

I niedziela Wielkiego Postu

Pwt 26, 4–10; Rz 10, 8–13; Łk 4, 1–13

Nic nie jest tylko moje. Ziemia nie jest ostatecznym celem człowieka – tej prawdy doświadczają narody i społeczności, które swoją ziemię traciły i z wielkim wysiłkiem odzyskiwały. W przypadku narodu wybranego błądzenie po pustyni trwało bardzo długo; czterdzieści lat wypatrywania Ziemi Obiecanej to próba, w której uczestniczyły pokolenia. Prawie nikt spośród wychodzących z Egiptu nie przekroczył Jordanu, aby stanąć na wolnej ziemi, ziemi obfitującej we wszystko.

Izraelici mieli w pamięci lata niewoli, ale nadzwyczaj często zapominali, że w drodze do Kanaanu tęsknili za Egiptem. Ziemia Obiecana wydawała się im prywatną własnością, której nawet nie ma potrzeby specjalnie doceniać. Jeśli Bóg wprowadził ich do ziemi wolności, niech Bóg nie zapomni się o nich zatroszczyć… Miarą rozumienia wolności jest wdzięczność; Izraelici cieszyli się wolnością, kiedy słuchali Boga i oddawali Mu hołd. Następne pokolenia zapominały, kto wyprowadził je z Egiptu. Jeśli człowiek zrozumie dar wolności, nigdy nie wykluczy Boga ze swojego życia, wiedząc, że tylko z Nim dar wolności udźwignie i pomnoży. Oddawanie pierwocin swojego życia nie jest przymusem, ale jedyną pewną drogą, aby ostać się w ziemi rodzinnej.

Bóg bliski czy daleki? Słowo nie przedstawia dziś większej wartości; łatwo je wypowiedzieć, nie lękając się konsekwencji. Wydaje się, że mowa jest sferą nieograniczonej „twórczości”, w której człowiek może sobie samemu budować pomnik. Bałwochwalstwo polega zwykle na podważaniu Bożych słów, na przekonywaniu, że są one ulotne tak jak wypowiedzi człowieka. Zwykle niedocenianie Bożego głosu wiąże się też z dowolnym traktowaniem własnych słów; trudno wtedy zrozumieć, jak katastrofalne mogą być skutki wypowiedzi, w których nie chodzi o dobro i prawdę.

Wyznanie wiary łączy się ze słowem, jest to znak odwagi i zaufania w Bożą moc, która jest blisko nas. Bóg przyszedł do człowieka, skrócił dystans, ułatwił spotkanie. Jeśli Boże słowo jest na ustach i w sercu,nie trzeba już lękać się świata, bliźniego i samego siebie; trzeba uwierzyć, że Zbawiciel zechciał i zobowiązał się pozostać blisko. Przyjście Jezusa Chrystusa zachwiało podstawami pozornej wiary, która chce Boga dalekiego, odległego od spraw zasadniczych i spraw codziennych. Wyznać ustami i uwierzyć sercem to powierzyć wszystko Bogu, który niczego nie zabierze, ale wszystko ofiaruje.

Oczyścić pragnienia. Na początku wielkiego postu mamy szansę dostrzec swoją niewystarczalność i pragnienia, które wpływają na nasze postawy i czyny. Po raz kolejny stajemy wobec pragnienia wypełnienia od razu naszych chęci. Wydaje się, że taka postawa jest słuszna; przecież Jezus po czterdziestodniowym poście odczuł głód, zatem pokarm jest niezbędny, aby wzmocnić siły. Ile razy człowiek nie chce zgodzić się ze stwierdzeniem o niewystarczalności chleba w codzienności! Zbawiciel mówi: „Nie samym chlebem…”, to znaczy także chlebem; On nie chce, abyśmy zadowolili się pozorami szczęścia i zaspokojeniem elementarnych potrzeb.

Wezwani do życia i do zbawienia odczuwamy głód prawdy i miłości, samotności i wspólnoty; jeśli tak będzie, nie ustaniemy w drodze, bo ciągle będzie przed nami cel, który jest realny. Głód bliskości Boga, pragnienie wypełnienia Jego woli ochroni przed przesytem własnego egoizmu. Szczerze szukając Boga, znajdziemy także siebie; uwolnimy się od pokusy panowania i wystawiania Go na próbę. Wielki post niesie szansę rozróżnienia pragnień i dokonania dobrych wyborów, a od tego zależy życie.

ks. Jerzy Swędrowski

++++++++++++++++++++++

Ufność w pomoc Bożą

I niedziela Wielkiego Postu

Pwt 26, 4–10; Rz 10, 8–13; Łk 4, 1–13

1. Podczas obrzędu posypania głów popiołem prosiliśmy Boga, dobrego Ojca, aby pomógł nam rozpocząć drogę prawdziwego nawrócenia i za pomocą pokuty oddalić pokusy złego ducha. Z tym nastawieniem wchodziliśmy w okres Wielkiego Postu, który ma nas przygotować do świąt wielkanocnych. Od IV wieku Kościół przygotowuje się przez czterdzieści dni do najważniejszych świąt naszej wiary – świąt zmartwychwstania Chrystusa.

Opowiadanie o pobycie Jezusa przez czterdzieści dni na pustyni i kuszeniu Go przez diabła po ich zakończeniu miało duży wpływ na wprowadzenie praktyki postnej w chrześcijaństwie. Kościół uczy, że aby powstać z martwych z Chrystusem do nowego życia, musimy usunąć z niego grzech. Nie tylko z naszego życia osobistego, ale także społecznego. Jest to najważniejsze zadanie Wielkiego Postu. Jednak najważniejsze jest usunąć go z naszego osobistego życia. Kiedy bowiem noszę w swoim sercu grzech, niczym żółć rozlewa się on na moich bliższych i dalszych, na cały świat.

Łatwo wstrzymać się od spożywania mięsa w dni postne, o wiele trudniej wstrzymać się od grzechu.

2. Lecz czym jest grzech? Czy rozumiemy sam termin? To ważne pytanie, nad którym, niestety, zbyt mało, zbyt rzadko się zastanawiamy. Św. Sebastian Pelczar mówił, że nie ma „nic częstszego nad grzech, a nic tak nieznanego i lekceważonego! Świat szydzi z samej nazwy, nie chcąc ani wiedzieć o grzechu – lecz i ci, co grzech znają i grzechem się brzydzą, zbyt słabe mają o nim wyobrażenie”.

Grzech, najogólniej rzecz biorąc, to brak miłości albo też uczynek polegający na świadomym buncie przeciwko przykazaniom, które ustanowił Bóg, aby wszystkie stworzenia, wszyscy ludzie mogli żyć w doskonałej harmonii. Człowiek jest istotą myślącą: najczęściej to myśli powodują pragnienie, a ono z kolei budzi wolę do działania. Ostatnim czynnikiem determinującym stopień odpowiedzialności za dokonany uczynek jest zawsze wola.

Kiedy człowiek dopuszcza się grzechu, świadomie stawia siebie w miejsce Boga. Chce odtąd robić coś według swojego egoistycznego uznania, nie pytając o pozwolenie Boga i nie szukając u Niego mądrości potrzebnej do podjęcia czy odrzucenia decyzji, którą chce podjąć. Oznacza to, że człowiek nie ufa już Bogu, a bardziej ufa sobie samemu, że wie lepiej i więcej niż Bóg.

Grzech jest zawsze rodzajem pychy. Człowiek pyszny nie słucha więc nikogo – ani Boga, ani ludzi – i robi to, co mu się podoba, nawet jeżeli to, co robi, przynosi szkody, sieje śmierć, rodzi niezgodę.

3. Lata temu opublikowałem książkę zatytułowaną Walka nieustanna. Zatrzymuję się w niej na scenie, którą opisuje dzisiejsza Ewangelia. Ewangelista kończy, mówiąc, że diabeł został pokonany i odstąpił od Niego. Oznacza to, że Jezus pokonał diabła, że zwalczył pokusy, zwyciężył.

My również jesteśmy kuszeni, ciągle, bez przerwy, niezależnie od wieku, miejsca przebywania, pracy itd. Mówi się, że współczesna kultura bazuje na pokusie. Kusi się nas reklamami, obietnicami zdrowia i szczęścia, kiedy nabędziemy coś lub z czegoś zrezygnujemy. Że będziemy piękni i zdrowi, kiedy będziemy ćwiczyć, jeść pokarmy o niskiej zawartości tłuszczu, unikać nadmiaru kalorii itd. Producenci różnych przedmiotów „kuszą” nas obietnicami szczęścia i radości, chociaż tak naprawdę chcą powiększać swoje zyski, bogacić się.

Wojny, konflikty zbrojne, zabijanie się nawzajem – są także efektem pokusy, bo ktoś uległ pokusie władzy, chce ją rozszerzać, panować nad innymi. Ale nie tylko on – agresor – uległ pokusie i sieje śmierć. Pokusie ulec mogą też ci, którzy są atakowani lub którzy przyglądają się spustoszeniu, jakie sieje wojna.

Pierwsi, atakowani, mogą ulec pokusie beznadziei, zwątpić w zwycięstwo i poddać się. Ulegając jej, pozwalają odnieść tryumf złu i nienawiści.

Pokusie mogą też ulec przyglądający się niesprawiedliwości, jaka dzieje się w świecie. Pytają wówczas: gdzie jest Bóg? Mogą więc ulec pokusie braku ufności w obecność Boga, w Jego wszechmoc, w to, że to On ostatecznie kieruje losami ludzi i świata.

Co zatem robić, aby nie ulec żadnej z tych pokus? Św. Paweł mówi, że – po pierwsze – należy ufać w pomoc Boga, który nie opuszcza człowieka, kiedy atakuje go pokusa. Mówi Apostoł: Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (1 Kor 10, 13).

Po drugie, trzeba się modlić. Modlitwa sprawia, że człowiek staje się rozważny. Nie działa pochopnie. Wpierw pomyśli, zanim podejmie decyzję. Modlitwa otwiera go też na Boga; modlący się prosi Go o pomoc, o mądrość życia i odwagę.

Ewangelia mówi, że Chrystus był pełen Ducha Świętego, dlatego umiał odrzucić pokusy, zwyciężyć diabła. Kto się modli, kto nie tylko recytuje modlitwy, ale się rzeczywiście modli, ten staje przed Panem i mówi w pokorze: „Panie, pomóż, bo sam nie jestem w stanie sobie pomóc, nie potrafię zwyciężyć zła, zwalczyć mojej słabości lub wady, na nowo zaufać i być mężnym itd.”. Wtedy przychodzi do niego Bóg, napełnia go Duchem Świętym i czyni mocnym. Taki człowiek nie boi się odtąd ataku pokus, bo kiedy Bóg z nim, któż może być przeciw niemu?! (por. Rz 8, 31b–35.37–39). Nie ma na ziemi siły większej nad siłę Boga. Z Bogiem jestem niepokonany.

Panie! Pomagaj mi unikać grzechu, oddalać pokusy!

Zdzisław Kijas OFMConv.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *