Lectio Divina

Boże Narodzenie

Msza o północy

Iz 9, 1–3.5–6; Tt 2, 11–14; Łk 2, 1–14

O tym, do czego są Bogu potrzebni urzędnicy

Mój Boże, że też i oni musieli się zmagać z przekleństwem biurokracji. A myślałem, że jest to smutne doświadczenie tylko naszych czasów. Pieczątki, kwity, pozwolenia, zaświadczenia, potwierdzenia, podania, prośby, sprawozdania, oświadczenia i wiele, wiele innych koniecznych dokumentów, których i tak nikt nie czyta; jednym słowem, rozdęta do granic absurdu biurokracja.

I czy można się dziwić Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu, że po odwiedzeniu kolejnego urzędu napisał wiersz o urzędniku, który trafił do Afryki? Według mistrza Konstantego miało to być tak:

Urzędnik znalazł w Afryce spinacze,

a więc rączki zaciera, z radości aż płacze!

Spina pilnie poufnie liście baobabu,

grzechotnika z kolibrem, a z flamingiem żabę,

orangutana z zebrą, z wielbłądem tygrysa,

kormorana z gżegżółką, z żyrafą ibisa.

Potem z mchu pobudował wygodne biureczka,

na każdym pióro strusie i z aktami teczka.

A gdy go jaki Murzyn zapytywał z boku:

– Co słychać? – odpowiadał, że „sprawa jest w toku”.

Raz Lew odwiedził rankiem to biuro kochane,

ZAŁATW SPRAWĘ I ŻEGNAJ, widzi napisane.

Zerknął na Urzędnika, też na słowa owe,

ścisnął dłoń na serwusik i odgryzł mu głowę.

Co stanowi przestrogę dla wszystkich urzędników, by przed biurokracją stawiali człowieczeństwo.

Okazuje się jednak, że administracja istniała niemal od zawsze, bo widocznie nasze życie na ziemi składa się nie tylko z wielkich idei, gorących miłości i codziennych zajęć, ale także z papierów, a rzymskie imperium lubowało się w papierach nadzwyczajnie. Nic więc dziwnego, że Cezar August podpisał dekret, aby „spisano wszystek świat”. Ruszyli więc urzędnicy na krańce ziemi, by pełnić wolę cesarską. Dźwigali swoje przenośne biura, zwoje papirusu i materiały do pisania. Nikt się przed nimi nie schowa. Nikt nie może im się wymknąć. Wszyscy będą zapisani. Ruszyli i ci, którzy mieli być wciągnięci na listy cesarskich poddanych, bo dla porządku zgłosić się trzeba było w miejscu własnych narodzin. Jeśli jesteś z Kafarnaum, tam masz się kierować. Jeśli z Jeruzalem, nie szukaj urzędnika poza świętym miastem. Jeśli z Betanii, tam jest twoje miejsce. „Udał się także Józef z Galilei z miasta Nazaret do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, aby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna”. Zamknął swój warsztat, poprosił młodziutką małżonkę, by spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, sąsiadów, by mieli baczenie na dom, i poszedł…

I nikt się wtedy nie domyślał, że całe to wielkie zawirowanie historii: cezar podpisujący dekret, praca urzędników-biurokratów oraz ludzkie rzeki zdążające ku swoim miastom, wszystko to stało się tylko po to, by Bóg narodził się w Betlejem. Dopiero trzysta lat później starożytny pisarz chrześcijański Orygenes w komentarzu do Ewangelii św. Łukasza wyjaśni:

Pierwszy spis ludności całej ziemi został przeprowadzony za panowania Cesarza Augusta i pośród wszystkich innych także Józef dał się zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna, jako że Jezus przyszedł na świat, zanim spis zakończono; kto wnikliwie to rozważy, dostrzeże pewną tajemnicę ukrytą w fakcie, iż tym spisaniem całej ziemi objęty został także Chrystus: skoro wszyscy zostali zapisani, wszystkich mógł uświęcić; skoro cała ziemia została spisana, ziemię dopuścił do komunii z sobą, po czym wszystkich ludzi wpisał do księgi żyjących, z niej zaś ci, co w Niego uwierzyli, zostali następnie zapisani w niebie, pośród świętych Tego, któremu chwała i panowanie na wieki wieków!

Podobnie ów spis komentował wielki papież Grzegorz, który pytał swoich słuchaczy: „Czyż nie ze względu na mającego urodzić się Pana świat zostaje spisany, aby jasno wykazać, iż ten, który swych wybranych spisał w wieczności, przybył w ciele?”.

Niewiarygodne, że Bóg posłużył się wielką biurokratyczną machiną Cesarstwa Rzymskiego, by spełnić swoją obietnicę i by wypełniło się proroctwo, które mówi: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności” (Mi 5, 1).

Bóg wkroczył w historię świata, którą w tamtych dniach pisali urzędnicy cesarscy wysłani na krańce ziemi. Orędzie tej nocy to orędzie wiary, która nie zakłada, że Bóg istnieje, ale wyznaje, że wkracza On w historię, w ludzki czas i ludzką przestrzeń. Nie jest Bogiem dalekim, lecz bliskim. Jest Emmanuelem, Bogiem z nami. Tak bardzo z nami, że podobnie jak my od pierwszych chwil poddany został biurokratycznej machinie rządzonego dekretami państwa.

Ta noc jest po to, by ożyła w nas na nowo wiara, która pozwala doświadczyć Jego historycznej, spisanej przez urzędnika obecności. Wiara tak prosta jak ta, o której opowiadał w Radio Wnet pewien proboszcz. Oto w wigilijny wieczór z przerażeniem zauważył, że ktoś ukradł z bożonarodzeniowej szopki Dzieciątko. Nic by się nie stało, gdyby zniknęła owieczka, tych jest dużo. Nieobecności jednego z pastuszków też nikt by nie zauważył. Nawet gdyby zabrakło któregoś króla, to przecież można wyjaśnić parafianom, że jeszcze nie dotarł, ale z pewnością będzie jak zawsze na 6 stycznia. Ale jak można wyobrazić sobie szopkę bez Dzieciątka? Wszak Ono jest tej nocy najważniejsze! Przecież nie można odwołać pasterki. Nagle proboszcz widzi, że do kościoła wchodzi chłopiec niosący pod pachą małego Jezusa. Podbiega doń i woła z oburzeniem: „Czemuś ukradł figurkę Pana Jezusa?!”. Zdziwiony chłopiec odpowiada: „Nie ukradłem. Ja tylko obiecałem Mu na modlitwie, że jak dostanę pod choinkę sanki, to Go przewiozę”.

Masz, drogi Czytelniku, taką wiarę? Zabierzesz dziś w nocy do kościoła swoje prezenty, aby Mu je pokazać? Opowiesz Mu, jak wyglądała Twoja wieczerza wigilijna? Wspomnisz o trudzie przygotowań?, wzruszeniach, jakie towarzyszyły życzeniom?, smakołykach, które postawiłeś na stole? Jeśli tak, to dobrze, to już wiesz, czym są święta – a jeśli nie, to dlaczego? Nie wierzysz, że słucha? Słucha, słucha, a święta nam o tym po swojemu przypominają. Módlmy się zatem o wiarę, może tak, jak modlił się ks. Jan Twardowski:

Daj nam ubóstwo lecz nie wyrzeczenie

radość że można mieć niewiele rzeczy

i daj nam czystość co nie jest ascezą

tylko miłością – jak życie całe

i posłuszeństwo co nie jest przymusem

ale spokojem gwiazd co też nie wiedzą

czemu nad nami chodzą wciąż po ciemku

i daj nam sen zdrowy świąteczny apetyt

wiarę bez nerwów to jest bez pośpiechu

a zimą jeszcze matkę mi przypomnij

w ubogim czystym i posłusznym śniegu.

+++++++++++++++++++++++++++++++

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *