II niedziela po Bożym Narodzeniu
J 1, 1–18
SŁOWO DO ODCZYTANIA
1. Człowiek potrafi ze słowa uczynić narzędzie niezwykle elastyczne i wszechstronne. Słowo może zwodzić, okłamywać, trzymać w niepewności, drażnić, smucić, może zabijać, zatruwać umysły, psuć dobry humor, siać niepokój, rodzić wrogów. Najłatwiej można to dostrzec, analizując propagandowe przesłania wielkich totalitaryzmów, które zdołały porwać za sobą milionowe rzesze. Szef SS Heinrich Himmler, młody i zdolny członek NSDAP, który w 1929 roku otrzymał nominację na reichsführera SS – organizacji konkurencyjnej wobec tracącej zaufanie Hitlera SA – stał się twórcą mesjańskiej ideologii nazizmu. Mesjaszem nowej religii miał być Adolf Hitler. W podręczniku SS czytamy: „Dlaczego wierzymy w Niemcy i Führera? – Ponieważ wierzymy w Boga, wierzymy w Niemcy, które stworzył, w Jego świat i Führera, Adolfa Hitlera, którego On zesłał na ziemię”.
Religijnym centrum SS Himmler uczynił zamek Wewelsburg w Westfalii. W specjalnej sali ustawił 13 foteli, gdzie wspólnie z wybranymi członkami organizacji medytowali. Z jego inspiracji SS prowadziło badania nad aryjskim pismem runicznym, którego znakom przypisywano magiczną moc. Wszyscy esesmani byli zobowiązani uczęszczać na wykłady na ten temat. Aż do maja 1945 roku działała specjalna sekcja Ahnenerbe (komórki „naukowej” SS) zajmująca się wyłącznie dziedzictwem okultyzmu. Fascynowała ich m.in. legenda Świętego Graala, wykorzystana w operze Ryszarda Wagnera Parsifal, którą uwielbiał Hitler. Dowodzili, że Jezus nie był jednak Żydem, ale Aryjczykiem, a Jego krew, zebrana do kielicha przez Józefa z Arymatei, była najczystszą krwią tej rasy. Za to chrześcijaństwo to jedynie kolejne kłamstwo żydowskie. W rozmowach prowadzonych ze znajomym z Gdańska, Rauschningiem, Hitler stwierdził, że „uczniowie Graala, predestynowani do rozbudzenia mocy tkwiących w człowieku czystej krwi, nie mieli z chrześcijaństwem nic wspólnego”. Czysta krew Graala, której poszukiwali rycerze, miała być mitycznym eliksirem Germanii i lekarstwem na chorobę toczącą Niemcy, będącą wynikiem mieszania się ras.
Fantazja, literatura, ludzkie słowo mogą odegrać straszliwą rolę – nawet prowadzić do zagłady narodów. Jednak słowo w życiu człowieka, właściwie odczytane, przyjęte sercem, niesie obietnicę, posiada bezcenną wartość, otwiera nowe światy. W najdojrzalszej sztuce Wiliama Szekspira, Burza, protagonista przemocy, kłamstwa, bezbożności i dzikiej głupoty Kaliban udziela następujących rad, które mają służyć zniszczeniu człowieka: „(…) mózg mu rozwal, / Wziąwszy uprzednio jego księgi; możesz / Pałą roztrzaskać mu czaszkę lub przebić / Pierś zaostrzonym kołkiem, lub też nożem / Poderżnąć gardziel. Ale nie zapomnij / Ksiąg wcześniej porwać, albowiem jest bez nich / Równie bezsilnym głupcem, jak ja jestem” (tłum. M. Smoczyński, akt III, sc. 2).
2. Człowiek żyje pomiędzy słowem-przekleństwem a słowem-życiem. Nieustannie wybiera, sięgając do książek, przysłuchując się audycjom czy dialogom filmowym, słowom piosenek i pieśni. To one decydują, czy obracamy się w obszarze tzw. kultury wysokiej, czy popkultury – masowego handlu namiastkami tego, co kulturę stanowi. Kultura wysoka – jak zwracają uwagę jej badacze – cechuje się: aktywnością odbiorcy, elitarnością, obecnością artysty, odświętnością (sacrum), aspektem edukacyjnym, trwałością, oryginalnością, tworzeniem dzieł, oparciem na rozumie. Kulturę zwaną popularną opisują następujące przymioty: pasywność odbiorcy, masowość, produkcyjność przemysłu (w miejsce artysty), codzienność (profanum), obecność głównie aspektu rozrywkowego, efemeryczność (trwa chwilę), schematyzm (brak oryginalności), tworzenie produktu (nie dzieł), oparcie odbioru na emocjach.
Kultura popularna jest zaledwie cieniem kultury wysokiej. Ma ona ambicję wchłonąć wszystkie treści, którymi żyje człowiek, gdyż ma totalitarystyczne zapędy. Stąd pomysł, by również życie religijne uczynić elementem automatycznej rozrywki. Ustawienie tzw. automatów do modlitwy, które wydają pouczenia z cytatami biblijnymi; programy profanujące wiarę; kpina z symboli religijnych; kabaretowe użycie słów z liturgii i katechizmu – to tylko niektóre przykłady. W tureckiej telewizji w tzw. religijnym show „Telegra o wiarę” po jednej stronie ustawiono 10 ateistów, a po drugiej – duchownych czterech największych religii świata, którzy walczą o nawrócenie niewiernych. Stawką jest wiara. Nagrodą dla nawróconego jest pielgrzymka – wycieczka do świętego miasta danej religii (Jerozolima, Mekka, Tybet). Telewizja ma sprawdzać autentyczne nawracanie się uczestników. Słowo stało się kpiną.
3. Albert Camus, francuski egzystencjalista, nazwany „piewcą absurdu ludzkiej egzystencji”, pochwalał wolę czynu, buntu i walki. Sam był żołnierzem ruchu oporu, intelektualistą zaangażowanym w sprawę algierską, aż do swej tragicznej śmierci wplątywał się w różne awantury polityczne. Mówił: „Tragizm polega na tym, że życie jest równocześnie oburzające i wspaniałe”. A raczej takie może być, zwłaszcza gdy bezmyślnie poddamy je władzy pustych słów, gdy zapomnimy, że Słowa trzeba pilnie i z uwagą poszukiwać, ciągle Go strzec i być Mu wiernym. Św. Augustyn w Wyznaniach poucza, że wchodząc do świątyni Pisma Świętego, trzeba się głęboko pochylić. Dopiero wówczas można w jego wnętrzu żywić się nieprzebranym bogactwem Bożych słów. Podobnie było z betlejemską stajenką: były to przeważnie budowle niskie, o bardzo małych drzwiach, odwrotnie niż wysokie progi i ogromne bramy pałaców królewskich. Aby wejść do stajenki, trzeba wielkiej pokory, pochylenia głowy. Czytając dobrą książkę, też pochylamy się nad literami, które w zamian odpowiadają mądrością, ciepłem, pobudzają wyobraźnię i leczą.