Piotr Koźlak
11 marca 2023 – Sobota II Tygodnia Wielkiego Postu
Łk 15, 1–3.11–32
I. O czym mówi Bóg?
Jezus mówi w przypowieści o ówczesnej sytuacji ekonomicznej Palestyny: wielkie obszary ziemi uprawiane przez drobnych rolników należały do bogatych właścicieli, którzy zabierali znaczną część ich zbiorów. Zatem ubodzy buntowali się przeciw niesprawiedliwości i uciskowi bogaczy. Przypowieść ma drugi wymiar, duchowy, aktualny w każdym czasie. Słowo Boże mówi o winnicy, o gospodarzu, o rolnikach, którzy nie potrafili uszanować ani właściciela, ani jego sługi, ani nawet syna gospodarza.
II. Co Bóg mówi do mnie?
Jezus mówi słowa nadziei dla każdego, kto zgubił się w życiu i popełnia błędy. Nigdy nie odrzuca tych, którzy mimo swojej grzeszności przychodzą do Niego i chcą Go słuchać. Czy w momentach upadku w grzech nie odsuwam się od Boga? Czy nie wmawiam sobie, że ponieważ jestem słaby, Bóg nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Otworzę swoje serce, by doświadczyć Jego miłosierdzia.
Ojciec z przypowieści jest człowiekiem prawym i szlachetnym. Ma Bożą cierpliwość i wyrozumiałość. Daje synom wolność. Mogą być w domu i mogą odejść, nawet za cenę popełniania błędów. Nie gorszy się ich postępowaniem. Młodszy syn, gdy roztrwonił majątek, zapragnął powrócić do domu, i „gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu na spotkanie, rzucił mu się na szyję i ucałował go”. Pomyślę o moim ojcu: jaki on jest dla mnie i jaki ja jestem dla niego?
Młodszy syn chce za wszelką cenę żyć na własny rachunek, nie do końca widząc konsekwencje swoich wyborów, szczególnie oddalenie się od Boga. Nie jest jednak typem zatwardziałego grzesznika. Potrafi się zreflektować. Mimo popełnionych grzechów nie porzuca nadziei.
Starszy syn jest przykładem wierzących, którzy co prawda nigdy nie zerwali więzi z Bogiem, nie odeszli od Niego, ale też nie mają duchowej więzi z Nim. Wyolbrzymiają swoje zasługi i ciągle mają do kogoś pretensje. Przypatrzę się zachowaniu obu braci. Które ich cechy chciałbym naśladować, a które uważam za złe?
III. Do czego wzywa mnie Bóg?
Pomyślę, jaki noszę w sobie obraz Boga Ojca.
Piotr Koźlak CSsR
Łk 15, 1–3.11–32
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: »Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada«. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: »Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników«. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: »Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem«.
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: »Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się«. I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przy- wołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: »Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego«. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: »Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę«. Lecz on mu odpowiedział: »Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się«”.
Wzruszenie i łzy ojca
W naszej kulturze utarło się przekonanie, że mężczyzna powinien być twardy, silny, oschły, odporny, zahartowany – czyli nie- wzruszony, nieugięty, nieczuły, niewrażliwy… Czy dobrze się stało? Na szczęście w wielu domach jest inaczej; wielu mężczyzn nie przyjęło maski surowego i niedostępnego człowieka, który samą swoją postawą wzbudza lęk. Są ojcami, braćmi, kolegami, przyjaciółmi, którzy ciepło i serdecznie się uśmiechają, przy których inni czują się bezpiecznie. Nie boją się okazywać wzruszenia i łez. Serca mają otwarte. Ich twarze zdradzają delikatność. Przypowieść o synu marnotrawnym nazywana jest również przypowieścią o miłosiernym ojcu. To historia znana nawet niewierzącym. Każdy, czytając ją, zobaczy coś innego, każdego poruszy inny szczegół… Jednym z nich jest stwierdzenie: Wzruszył się głęboko. Ojciec wzruszył się, widząc powracającego syna. W jakim stanie był syn? Umęczony, zawstydzony, zbity jak pies, poszarpany, sponiewierany. Wrócił zupełnie inny, niż wyszedł z ojcowskiego domu, niepodobny do siebie… A ojciec, który stale go wyczekiwał, wzruszył się głęboko! Dobry Ojcze! Ja też czasem uciekam, zabieram swoje „zabawki” i odchodzę, bo mam dość domu i wszystkiego, co się wiąże ze zwykłą, szarą i trudną codziennością. Mówię sobie: „Mam przecież prawo…”. Po jakimś czasie przekonuję się, jak bardzo byłem głupi i niedojrzały. Dobry Ojcze, przypominaj mi zawsze o tym, że czekasz na mnie i że wzruszasz się głęboko, kiedy wracam! Dziękuję Ci, Tato, za Twoją czułość, wzruszenie i łzy…
ks. Eugeniusz Ploch