Król – wszechmocny i słaby
Słowo „król” rodzi we mnie wiele różnych skojarzeń: zamek, dwór, służba, korona, berło, tron, fosa, most zwodzony, audiencja, przyjęcia, uczty, polowanie, poddani, szaty, komnaty, przepych, bogactwo, strach przed królem. Czytając Ewangelię, widzę, że król jest na wyciągnięcie ręki. Skąd taki pomysł? Bo sam powiedział: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. A jeszcze wcześniej pokazuje, co mam robić, aby nie przegapić spotkania z Nim: Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (zob. Mt 25, 31–46). I dlatego, że jest na wyciągnięcie ręki, może doświadczyć odrzucenia i pogardy, tak jak zrobił to Piłat (zob. J 18, 33b–37). Kiedy patrzę na krzyż, widzę zupełnie innego Króla: niemocnego, bezbronnego, ogołoconego ze wszystkiego, oplutego, wzgardzonego, cuchnącego, umęczonego, umierającego! Ale to właśnie ten Król, jedynie Król z krzyża może powiedzieć: Dziś ze Mną będziesz w raju (zob. Łk 23, 35–43).
Panie Jezu, dziękuję Ci, że jesteś tak blisko, jesteś w każdym człowieku, jesteś we mnie. Dziękuję za wszelkie dobro, jakie mogę od Ciebie przyjmować. Otwieraj moje oczy, abym nigdy nie przeszedł obok
Ciebie obojętnie, i otwórz mi bramy raju, kiedy nadejdzie mój czas! Ty jesteś moim jedynym Królem. Na wieki. Amen.