Piotr Koźlak
Jaka jest polska młodzież po pandemii?
Rozmowa z duszpasterzami młodzieży: Grzegorzem Gutem CSsR, Bogusławem Nawracajem CSsR i Maciejem Nowakiem CSsR
Piotr Koźlak CSsR: Zacznijmy od sytuacji młodych na katechezie. Minęło ponad 30 lat od jej wprowadzenia do szkół. Przez wiele lat frekwencja była bardzo wysoka, w granicach 80-90%. Z biegiem lat coraz mniejsza, a ostatnie lata są wręcz alarmujące, zwłaszcza w dużych miastach. Jak postrzegacie ten problem?
Maciej Nowak CSsR: Problem jest złożony i zależy od wielu czynników. Trzeba zauważyć, że 30 lat temu nie była tak rozwinięta technika informatyczna i różnego rodzaju komunikatory, które dzisiaj bardzo mocno angażują młodego człowieka. Poza tym młodzi ludzie byli zupełnie inni niż obecnie, a siatka godzin w szkołach jest dziś wręcz przeładowana. Na dodatek warto nadmienić o różnego rodzaju korepetycjach, które uczniowie biorą, bowiem współczesna szkoła nie jest w stanie sprostać wyzwaniu nauczenia młodego człowieka. Nie wspomnę o realizowaniu swoich pasji i talentów, którym młodzi ludzie poświęcają po kilka godzin dwa lub trzy razy w tygodniu. Doba ma tylko 24 godziny, więc uczniowie wybierają, co dla nich wygodniejsze i opłacalne. I czynią to kosztem zajęć, które nie są obowiązkowe, w pierwszym rzędzie właśnie katechezy, co jest szczególnie łatwe, gdy jest ona na pierwszej lub ostatniej lekcji. Poza tym postępująca ateizacja społeczeństwa sprawia, że młodzi nie czują potrzeby uczestniczenia w tego typu zajęciach, a nawet jeśli uczestniczą, to w dużej mierze są słabo wierzący.
Grzegorz Gut CSsR: Myślę, że na temat tego problemu można by napisać dość obszerną książkę, gdyż sytuacja jest bardzo złożona i zróżnicowana. Może zacznę od innego problemu, ale jakoś łączącego się z tym, co powiedział o. Maciej. Abp Grzegorz Ryś, podsumowując spotkanie ekumeniczne z papieżem Franciszkiem, nawiązał do postawionego tam pytania dotyczącego spadku powołań. Ojciec święty w dużej mierze sprowadził ten problem do kryzysu rodziny, a w konsekwencji zasugerował, żeby nie martwić się aż tak bardzo spadkiem powołań, ale położyć nacisk na duszpasterstwo i formację rodzin. Myślę, że szeroko rozumiany kryzys rodziny jest też powodem wypisywania dzieci i młodzieży z lekcji religii. Oczywiście powody są też inne i wcale nie wynikają z awersji do religii, wiary, Kościoła. Gdy powyższe pytanie zadałem młodzieży, którą uczę w liceum, to wśród odpowiedzi wybrzmiała istotnie teza dotycząca rodziny, w której religia stanowi często wartość marginalną, ale ciekawa była również teza, że problem nie dotyczy tylko katechezy, lecz ogólnie wszelkich dodatkowych zajęć w szkole, na które nie ma chętnych, bo podstawa programowa jest przeciążona, i żeby sprostać jej wymaganiom, uczniowie korzystają z różnych możliwości wygospodarowania czasu. Nasuwa się też wniosek, że lekcje religii w mentalności młodzieży traktowane są jako zajęcia dodatkowe. Katechezę na poziomie szkoły średniej prowadzę od 2015 roku i od początku zadawałem sobie pytanie, co wpływa na fakt, że w tej samej szkole w jednej klasie na katechezę uczęszcza 98% uczniów, a w innej 30%. Tutaj wniosek okazuje się banalny, bo wpływ na to ma umiejscowienie katechezy w harmonogramie zajęć. Najmniej uczniów uczęszcza na katechezę, która jest pierwszą lub ostatnią lekcją.
Bogusław Nawracaj CSsR: Katecheza dzisiaj z pewnością jest wyzwaniem. Prawdą jest, że szczególnie w dużych miastach następuje spadek uczęszczających na katechezę. Jednak w mniejszych ośrodkach również zauważa się tę tendencję. Nie da się jednak podać jednej przyczyny takiej sytuacji; wyróżniłbym kilka. Pierwsza, najbardziej się narzucająca nawet osobom nie związanym z katechizacją w szkole, to dotykający nasze społeczeństwo spadek pobożności, a co za tym idzie, zaniechanie praktyk religijnych wśród rodziców dzieci i młodzieży. Stąd do rezygnacji uczniów z katechezy już tylko jeden krok. Kolejną tego przyczyną jest chęć skrócenia sobie zajęć w szkole, aby być w domu wcześniej bądź później go opuścić przed wyjściem do szkoły. Podobną kwestią jest opuszczanie katechezy ze względu na kolizję z innymi zajęciami dodatkowymi. Jeszcze inną przyczyną jest sprzeciw wobec nauki Kościoła, zasadniczo w kwestiach moralnych. U niektórych natomiast motywacja jest dosyć banalna, mianowicie jest nią osobista niechęć wobec katechety lub stwierdzenie, że „i tak nic z tego mieć nie będę i nie jest mi to do niczego potrzebne”. Ta ostatnia sytuacja jest wspólna również dla innych zajęć szkolnych, tylko że w ich przypadku uczniowie nie mają szansy w postaci możliwości ich opuszczenia. Statystykę w tej kwestii poprawia przynajmniej w niewielkim stopniu przynależność do innych wspólnot chrześcijańskich bądź innych religii; szczególnie dotyczy to przybyszów z innych krajów. Jeden wniosek nasuwa się jednak zasadniczo, mianowicie uczęszczanie na katechezę dla wielu młodych ludzi nie przedstawia takiej wartości, jaką miało dla ich rówieśników przed kilkunastoma laty, a tym bardziej jeszcze dawniej.