J 16, 5–11
I. O czym mówi Bóg?
II. Co Bóg mówi do mnie?
„Nikt Mnie nie pyta: Dokąd idziesz?” Apostołowie są tak skonsternowani zapowiedzią odejścia Jezusa, że nie potrafią wydobyć z siebie żadnego słowa. Nie wyobrażają sobie życia bez swego Mistrza. Przez trzy lata byli ze sobą każdego dnia. Czy myślałem kiedyś, jak wyglądałoby moje życie bez wiary w Boga, bez więzi z Jezusem?
Mimo lęku Apostołów Jezus zapewnia ich: „Pożyteczne jest dla was moje odejście”. Pożegnania nigdy nie są łatwe. Czasami trudno jest nam pogodzić się ze śmiercią lub nawet dłuższym oddaleniem się kochanej osoby. Jednak czas odosobnienia, tęsknoty czy samotności może przynieść wiele dobrych owoców. Jezus potrafi zamienić smutek w nadzieję.
Dietrich Bonhoeffer krótko przed śmiercią napisał: „We mnie jest ciemność. W Tobie, mój Boże, światło. Jestem sam – Ty mnie nie opuszczasz. Jestem niespokojny – w Tobie znajduję pokój”.
Jezus stwierdza, że Pocieszyciel, którego da, będzie przekonywał o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Każdy potrzebuje Ducha, który umacnia serce, wskazuje prawdę, daje odwagę do przeciwstawiania się mentalności tego świata. Czy mam świadomość, że tylko dzięki światłu Ducha Świętego potrafię w prawdzie zobaczyć mój grzech? Duch Święty uczy mnie patrzeć na siebie i innych w autentyczny sposób, sprawiedliwie. Tylko Pocieszyciel osądza prawdziwie moje życie i postępowanie. Pomodlę się, bym umiał patrzeć w prawdzie na siebie i drugiego człowieka.
III. Do czego wzywa mnie Bóg?
Pomyślę, o co chciałbym prosić Ducha Świętego.
Piotr Koźlak CSsR
UDOSTĘPNIJ
J 16, 5–11
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: »Dokąd idziesz?«. Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony”.
Boża optyka
Zdarza się, że w różnych dyskusjach podejmowane są tematy związane z wiarą. Można usłyszeć różne pytania i komentarze, na przykład: Co to znaczy być prawdziwym katolikiem? Dlaczego księża nie płacą podatków? Gdyby nie celibat, może księża byliby inni? Po co komu spowiedź? Bezsensowne te kartki do spowiedzi przed ślubem! Co z wartością czystości przedmałżeńskiej? Są wśród nich takie, które budują wiarę i poszerzają horyzonty; lecz również takie, których celem jest kpina i usprawiedliwianie swoich słabości – braku wiary i niewierności. Zdaje się, że dość często, przede wszystkim z ust osób „letnich”, a także wierzących, ale niepraktykujących, można usłyszeć zdanie: „Ja się nie spowiadam, bo nie mam grzechów. Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, więc nie muszę się spowiadać. A właściwie to po co księdzu znać moje słabości?!”.
Sięgając do doświadczenia spotkań z różnymi ludźmi, widzę, że niektórym w miarę łatwo uznać jakieś zachowanie, jakiś czyn za niedobry czy nawet zły. Jeśli jednak idzie o uznanie go za grzech, to już inna sprawa. Brakuje Bożej optyki, brakuje czegoś, co rzuci mnie na kolana i sprawi, że zawołam: „Przepraszam Cię, Boże!”. Czego brakuje? Jezus, oznajmiając, że odchodzi do Ojca, zapowiada Ducha Świętego, który gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu. To brakujące „coś” – to Duch Święty!
Panie Jezu, ześlij swojego Ducha na Kościół, posyłaj Go wszystkim ludziom! Proszę Cię o Ducha Świętego dla mnie, abym widział swój grzech, abym mógł go wyznać i cieszyć się z powrotu do Ciebie! Veni Sancte Spiritus!
ks. Eugeniusz Ploch